Spółka z no.no. O systemie, w którym żyjemy.

Sp. Z.O.O.

Spółka z nieograniczoną nieodpowiedzialnością. Tak najkrócej można określić obecny system społeczno-gospodarczy, w jakim jesteśmy zanurzeni po uszy.
Dla zaoszczędzenia czasu pominę oczywistości, dobrze znane: błędy ekip począwszy od grubej kreski, afery, pauperyzację szerokich mas, rozwarstwienie, upadek wartości, degradacja obyczajów. Znane sprawy ograniczę do minimum, by za to pokazać, o czym wszyscy wiemy, ale nie mówimy głośno, albo co gorsza, nie wiemy – więc zrozumiałe, że nie mówimy.
Co zatem wszyscy wiemy? Ogólnie – że zwalczając komunę będzie kiedyś lepiej, nam, naszym dzieciom, wnukom. Że większość albo wszyscy będą żyć na poziomie optymalnym, nie zaś poniżej minumum biologicznego. W sferze wartości – że nie będzie oszustw, a ciężary płatności i podział zysków będą rozłożone sprawiedliwie. Krótko mówiąc – że będziemy bliżej królestwa niebieskiego. Niestety, czas minął, a królestwo ewangeliczne się oddaliło. Dlaczego?

Otóż wszyscy wiemy, że, ale nie wiemy, jak. Wiemy, że jest źle w Polsce, ale jak zrobić, aby było dobrze? Wiemy, że się spaliła żarówka, ale jak ją naprawić?
Wszyscy ludzie dobrej woli wiedzą też, że coś albo wszystko trzeba zmienić i to szybko. Ale jak?

Know-how

W tej naszej niewiedzy „know-how” kryje się chaos i skomplikowanie. Po co wprowadza się tyle przepisów w umowach? Bo nikogo nie stać na prawnika – klikniesz, nawet przez pomyłkę „akceptuję regulamin”, sądząc, że usługa jest darmowa. Za kilka dni dostajesz umowę i fakturę. Nie wiesz, że to nieważna umowa – podpis elektroniczny nie ma mocy prawnej. Ale nie studiowałeś prawa – a prawnicy, fakt, kosztują. Tyle, że są porady bezpłatne, np. dla osób niepełnosprawnych, o czym też państwo albo korporacje wolą, abyś nie wiedział. Im mniej wiesz, tym lepiej. Dla NICH.

Na co tracimy czas?

Kolejnym sposobem jest dezinformacja pośrednia – nikt nie uwierzy w ewidentne kłamstwo, stąd lepiej podać półprawdę, po czym podać ją językiem trudnym, a wreszcie wymieszać różne porządki rzeczywistości. W chaosie orientują się tylko jego twórcy. Jak ekipa Wolanda w teatrze Varietes albo autorzy filmu „Matrix”.
Chaos, jaki ogarnął Polskę we wszystkich dziedzinach życia prywatnego, rodzinnego, politycznego i gospodarczego oraz moralnego, na rękę jest tym, którzy go wytworzyli przez zalew informacji, reklamy, nadpodaż towarów i usług, przede wszystkim na propagandzie służącej już nie faszyzmowi, jak w XX wieku czy socjalizmowi, lecz odmianie czegoś, co nie jest ani kapitalizmem ani socjalizmem, a co trudno nazwać? Proponuję to nazwać każdy po swojemu – i każda nazwa będzie pasować.

Nie ma chyba dziedziny życia w Polsce, której nie dotykałby kryzys. Panuje w nauce, sztuce, kulturze, służbie zdrowia, bezpieczeństwie wewnętrznym. Są to kluczowe obszary życia. Nakłady na naukę polską są śmieszne. W tym samym czasie nakłady na kulturę wysoką lecą w dół, promuje się za to chętnie pseudo-sztukę. nawet szacowne niegdyś wydawnictwa dotyka zwykła komercja, wymuszona konkurencja i pogonią za sensacją i promowaniem hedonizmu. Króluje zasada “łap chwilę”, czyli “jedzmy, pijmy, bo jutro pomrzemy”. Niestety, inicjatywy zaradcze, wypływające ze środowisk skrajnie pracowicowych słusznie ocenia się jako szalone – fenonem środowiska ks. Natanka, młodzież wszechpolska, to inicjatywy trącące myszką i dość niebezpieczne. Zarazem środowiska centrowe trawi bezideowość, której nie można zarzucić nacjonalistom.

O służbie zdrowia wszyscy wiemy, że będziemy płacić i to slono, albo chorować i umierać. Są jeszcze lekarze z powołania, ale to ewangeliczne perły – trudne do znalezienia. Podobnie dzieje się w nauczycielstwie, odkąd szkoła zrezygnowała – -podobnie jak literatura – z zadań wychowawczych, formujących ducha i stała sie fabryką bezrobotnych piwoszy spod budki z napojami chłodzącymi. Upadek jest wszędzie. jak pisał poeta, “wszystko wali się na łeb na szyje”.

Zmiana na lepsze

Kilka słów nalezy się jednak ludziom, którzy mają jeszcze dobrą wolę, intencje i chcą zmieniać Polskę w kierunku właściwym. To różnego typu fundacje, zreszczenia czy organizacje pozarządowe. Same zdobywają środki, czasem unijne, czasem polskie i pomagają. Wiedzą, że to najkrótsza droga do czynienia dobra. Jednym z takich stowarzyszeń jest krakowska inicjatywa pomocy osobom po kryzysach psychicznych. Towarzystwo “Otwórzcie Drzwi” uruchomiło miejsca pracy dla osób z grupami inwalidzkimi – pensjonaty “U Pana Cogito” i “U Pani Cogito”, wypożyczalnię rowerów oraz firmę cateringową. Tego typu inicjatywy podejmuje także fundacja “Mimo Wszystko”, budując “Dolinę Słońca” dla osób niepełnosprawnych umysłowo i fizycznie. To jednak kropla w morzu potrzeb, ale dobrze, że są pierwiosnki. Za komuny tego typu akcje byłyby odgórnie, centralnie torpedowane jako “prywaciarskie” albo “antypaństwowe”.
Widać jak zmaga się wszędzie dobro i zło, piękno i szpetota moralna, prawda i kłamstwo, podawane w formie już nie tyle ćwierć-prawd, co zwyklego “nie wiem” czy “nie mam zdania”. jako chrześcijanin mam obowiązek wybaczać, lecz tylko jeśli ktos podejdzie, przeprosi i poprosi o przebaczenie. Jak mówił niezapomniany Smoleń, “a mnie za te 40 lat nikt, k…., nie przeprosił”. Nic dodać, nic ująć. Cóż, ja kończę ten felieton, Ty, Czytelniku wracasz do swoich spraw. Pozostaje mieć nadzieję, że jak śpiewał Niemen, “ludzi dobrej woli jest więcej”. I że ten świat nie zginie w tym stuleciu ani w następnym.