O DRAstycznie dobrym miesięczniku słów kilka

Muszę się przyznać, że miałam pewne obawy przed przeczytaniem kwietniowego numeru miesięcznika „Odra”. Było to moje pierwsze zetknięcie się z tym czasopismem, ale wbrew oczekiwaniom, zostałam pozytywnie zaskoczona. Plejada doskonałych autorów, których teksty czyta się bardzo przyjemnie, ciekawe tematy, a także głębsze zainteresowanie się Ośrodkiem Kultury i Sztuki we Wrocławiu, sprawiły, że jeśli chodzi o te pismo zdecydowanie jestem na „tak”. Możesz zamówić prenumeratę tego miesięcznika na stronie ruch.com.pl gdzie jest znajdziesz duży wybór nie tylko miesięczników.

Odra

„Odra” to miesięcznik o charakterze społeczno-kulturalnym, wydawany przez Instytut Książki oraz wyżej wspomniany Ośrodek Kultury i Sztuki. Ukazuje się od 1961 roku. W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku pismo zasłynęło odkrywaniem tak zwanych „białych plam” najnowszej historii przez takich twórców jak między innymi H. Krall, czy H. Moczarski. Często toczyło boje z cenzurą, a obecnie kontynuuje zainteresowanie różnymi meandrami historii i kultury XX wieku[1].
Projekt okładki jest bardzo prosty, nieprzesadzony, przez to na swój sposób zachęcający. Potencjalny czytelnik może się spodziewać, że nie znajdzie tam niczego zbędnego, jedynie wartościowe artykuły. Tak też jest w rzeczywistości. Na kwietniowej okładce magazynu widzimy wymowny obrazek przedstawiający sławetnego Jokera
z wizerunkiem Putina w ręku, a w tle napis „Why so serious?”

Fake newsy – dlaczego fałszywe informacje mogą być niebezpieczne?

Tematyka

Pierwszym artykułem, który przykuł moją uwagę, był tekst zatytułowany „Pomiędzy farbą i słowami” Krystyny Kuczyńskiej. Autorka przybliża portret znakomitego malarza o polskich korzeniach, jednakże w naszym kraju mało znanego. Yosl Bergner to artysta żydowskiego pochodzenia, obecnie mieszkający w Tel Awiwie, który lata swojego dzieciństwa spędził w Polsce. Wywodzi się z rodziny artystycznej – matka była śpiewaczką, ojciec pisarzem, a siostra została tancerką. Wujek zaś był malarzem, po którego samobójczej śmierci, to właśnie Yosli przypadły w spadku jego pastele. Młody artysta, zanim na stałe osiadł w Izraelu, przebył setki kilometrów po świecie – mieszkał we Francji, Australii, Wiedniu. Jego twórczość początkowo nie była doceniana – mówiono, że maluje zbyt literacko, co dla samego artysty było komplementem. Obecnie jest szanowanym i uznanym malarzem, chociaż praktycznie nieznanym w Polsce. Jego dzieła przepełnione są wspomnieniami z dzieciństwa, historiami z życia ojca. Spod jego pędzla wychodziły swego czasu martwe przedmioty codziennego użytku, które autor personifikował – garnki, tarki, talerze, czy żelazka. Sam Bergner powiada, że przedmioty żyją dłużej niż ludzie, więc nie można odmówić im życia. Najnowsza wystawa twórcy odbyła się w Muzeum Mane Katza w Hajfie, gdzie prezentowane były rzeźby. Historia Yosli Bergnera zachwyca nie mniej niż jego fenomenalna twórczość.

Wywiad Stanisława Lejdy

Kolejnym materiałem wartym przeczytania jest wywiad Stanisława Lejdy przeprowadzony z Igorem Salamonem, przewodniczącym wrocławskiego koła Związku Ukraińców w Polsce. Tekst o wymownym tytule „Czy Ukraina będzie kością, którą zadławi się Putin?” jest bardzo mocny i nie brak w nim odważnych określeń padających pod adresem Putina, czy Janukowycza. Wywiad oscyluje wokół gorącego tematu przejęcia Krymu przez Rosję, sytuacji na Majdanie, ale odnosi się także do wydarzeń historycznych z okresu rzezi wołyńskiej, czy pomarańczowej rewolucji. Z rozmowy możemy dowiedzieć się wielu interesujących faktów, a całość zakończona jest pozytywnym akcentem – mianowicie wiarą interlokutora oraz jego rodaków we wzmocnienie sytuacji Ukrainy.
W stałej rubryce zatytułowanej „Stan przejściowy” możemy znaleźć kapitalny felieton Mariusza Urbanka. W tym numerze nosi on tytuł „Kremlowskie rozmowy
o Ukrainie” i przedstawia wyimaginowane rozmowy Władimira Putina z głowami poszczególnych państw europejskich, a raczej samo to, co mówi prezydent Rosji. Zarówno komizm sytuacyjny, charakterologiczny, jak i językowy pozwalają z przymrużeniem oka spojrzeć na, bądź co bądź, napiętą sytuację w Ukrainie.
Felietony w czasopiśmie utrzymują naprawdę dobry poziom, czego potwierdzeniem może być również tekst Huberta Klimko-Dobrzanieckiego „Hej, Sokoły”. Napisany w przystępnej formie, jest właściwie sprawozdaniem autora z czesko-słowackiego wesela, na którym miał przyjemność się bawić. Całość okraszona humorystycznymi wstawkami, zakończona jest nawiązaniem do – objawiającym się niemalże w każdym artykule – konfliktu ukraińsko-rosyjskiego.
W dziale notatki literackie oderwiemy się na trochę od tego tematu. „Na pograniczu bytu i przebytu” Jacka Łukasiewicza składa się z dwóch części. W pierwszej możemy dowiedzieć się o „Dziadach” w reżyserii Michała Zadary w Teatrze Polskim we Wrocławiu, zaś druga dotyczy książki Stanisława Rośka „Mickiewicz (po śmierci). Sztuka i szkice nekrograficzne”. Pozornie niezwiązany z tematem przewodnim całego numeru „Odry” tekst, wydaje się mieć jednak związek z obecną sytuacją na Ukrainie. W końcu to przedstawienie „Dziady”, a raczej zakaz jego wystawiania miał wpływ na dramatyczne sytuacje w Polsce
w roku 1968r. Wtedy również pojawiły się fale protestów oraz manifestacje, niejako przypominające te z obecnego roku na Majdanie.

Podsumowanie

Bardzo dobry poziom artykułów, trafne spostrzeżenia na temat otaczającej rzeczywistości dziennikarzy publikujących w „Odrze”, a także uniwersalność tekstów w niej zawartych, sprawiają, że śmiało można polecić ten magazyn wszystkim, którzy choć w najmniejszym stopniu interesują się tematyką społeczno-kulturalną. Myślę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie i po przeczytaniu tego miesięcznika będzie pragnął do niego powracać. Ja również.